czwartek, 17 lipca 2014

Z notatnika frustrata: Krótka rozprawka o ludziach i muzyce na melodię Chandelier

Środek lipca jest już chyba dobrym momentem na wstępne rozpoznanie w kwestii tak zwanych hitów lata. Klasyfikacja jest jak na razie dość płynna, ale na prowadzenie zdecydowanie wysuwa się jeden z bardziej wszechobecnych utworów ostatnich dni - mianowicie Australijka Sia Furler i jej Chandelier, którego trudno jest nie zauważyć jako dominującego tła muzycznego w niemal każdym możliwym miejscu.

Lato 2014 z pewnością będzie z perspektywy czasu wspominane jako wielki sukces tej wokalistki, jednak sama kariera wyżej wymienionego utworu staje się przyczynkiem do pewnej refleksji, która pojawiła się u niżej podpisanego kilka dni temu, gdy podczas dokonywania wpisu na studia usłyszał Chandeliera w sekretariacie. I nie chodzi o sam fakt zagrania - jako się rzekło, w ostatnim czasie nic w tym dziwnego. Bardziej o rozgłośnię, w której miało to miejsce, jak powiedział następujący po utworze symboliczny dżingiel: "Trójkę, Program Trzeci Polskiego Radia".

Zdaję sobie sprawę, że następne zdanie zapewne rzuci cień na dalszą część wypowiedzi, sprowadzając ją do hejterskich wynurzeń, ale musi prędzej czy później paść. Tak, Chandelier mnie irytuje. Jest dla mnie bardzo typowym radiowo-komercyjnym utworem (żaden zaskok, skoro mowa o kandydacie na hit lata), który w swojej prostocie i plastikowości nie zawiera jednak niemal żadnego uroku - wyjątkiem może refren przy niektórych odsłuchach - i trudno o bardziej alergiczną reakcję niż moja na te kiczowato-mechaniczne "one, two, three". Ale nie to jest problemem tego utworu, przynajmniej nie odbieram tego w ten sposób. Intrygujące nie jest to, że masowemu odbiorcy hit Furler się podoba, bo gustów się nie ocenia, mi samemu wielokrotnie podobały się daleko prostsze i bardziej kiczowate utwory. To, co tak naprawdę ciekawi, to ludzki mechanizm wypierania się tego, że Chandelier nie różni się tak naprawdę niczym od dominującej w rozgłośniach komercyjnej papki w klimatach hedonistycznych, stanowiąc po prostu ukłon wokalistki w kierunku masówki. A inaczej mówiąc, snobizm, który reakcja na ten utwór skupia niczym w soczewce.

Główna bohaterka całej sprawy to piosenka bardzo często mylona z Rihanną, do czego słuchacze w wielu momentach przyznają się bez bicia. Nie stanowi to jednak wstępu do spodziewanej i w wielu innych wypadkach oczywistej reakcji spod znaku "kiedyś nagrywała tak fajnie, a teraz stacza się w komercyjne bagno". Słuchacze Trójki, która z chęcią przygarnęła ten utwór od RMF i Zet, powiedzą prędzej - a jest to na poważnie często pojawiający się argument w ich opiniach, czyżby aż tak zawierzyli w wyższość swojej rozgłośni nad głównym nurtem? - "przecież Sia pisała piosenki dla Rihanny, nic dziwnego w tym, że brzmi podobnie". Wybaczcie Państwo, ale to chyba jakiś żart. Owszem, Furler napisała parę utworów dla barbadoskiej gwiazdy, ale zarazem od dawna tworzy na własną rękę. Nigdy wcześniej nie ocierała się jednak o tego typu brzmienie. W każdym innym wypadku pojawiłby się komentarz "upadek artystyczny", ale w wypadku PR3, rozgłośni mającej ostatnio lepszy PR niż cokolwiek innego, mamy desperackie próby odrzucenia od siebie myśli o słuchaniu czegoś "z niższej półki" i wypowiedzi typu "RMF przez przypadek zachwycił się czymś dobrym". Bijący z takich zdań brak dystansu do siebie i poczucie wyższości rażą od pierwszego kontaktu. Otóż nie, krakowskie radio nie zachwyciło się przypadkiem czymś dobrym. Podłapało to, co zwykle ma w zwyczaju, a Trójka idzie razem z nim w szeregu. Sformułowania w rodzaju "geniusz, mrożące krew w żyłach, rewelacyjne" jeszcze mają jakieś prawdopodobieństwo zaistnienia, ale wysiłki intelektualne w celu wywyższenia muzycznej masówki (także poprzez wysokie ratingi na RYM, lecz to o tyle zrozumiałe, że opiera się o ludzkie gusta) to prawdopodobnie najgorsza rzecz, jaka dzieje się wokół Chandelier. I nie tylko, ale ostatnio to właśnie klimat panujący wokół australijskiej wokalistki staje się esencją pewnego rozumowania.

Jutro ukaże się 1694 notowanie Trójkowej Listy Przebojów, dodana do zestawu do głosowania Sia zapewne zadebiutuje wysoko, a reakcje słuchaczy mogą stać się dobrą erratą do tego tekstu - i być może powinienem z nim trochę poczekać, lecz z drugiej strony jaka to będzie różnica? Jeśli nie przy Chandelier, to przy jakimkolwiek innym utworze, ale schemat zostanie ten sam. Jeśli czasem wpadnie Ci w ucho coś mocno odmiennego od typowych dla Ciebie klimatów i Twojej definicji muzyki "dobrej", to przyznaj się do tego, po prostu. Nie nobilituj na siłę, bo to jest wręcz komiczne. Mi na przykład ostatnio chodzi po głowie kawałek, który zostawiam na koniec jako pozytywne zakończenie tego przydługiego wywodu. Tekst jak tekst, jęczący Murzyn trochę jak z innej bajki, ale muzycznie - kawał dobrego disco polo. Czyli w słowniku pewnej grupy słuchaczy zapewne "poruszające i szczerze świadectwo przemian politycznych w okresie tuż transformacji ustrojowej". Polecam i pozdrawiam.


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz